środa, 5 sierpnia 2015

Ulubieńcy lipca

Zabieram się do ulubieńców i zawsze mam pomysły na inne posty, a później jest już za późno na dodanie tego typu notki. Tym razem, stwierdziłam że muszę ją dodać, ponieważ lipiec był jednym z udanych miesięcy tego roku, mimo iż jestem padnięta, po całym dniu pracy i mam ochotę położyć się i nie wstawać przez cały tydzień. :)

 W tym miesiącu znalazłam... No właśnie- kogo? Nie mogę powiedzieć o nim, że jest miłością mojego życia, ponieważ tego dowiem się dopiero za kilkadziesiąt lat. Nie mogę powiedzieć, że jest tylko moim chłopakiem, bo jest kimś więcej. Na pewno jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu (zaraz obok przyjaciół i rodziny). Jest kimś komu mogę zaufać i kto jest ze mną zawsze, kiedy tego potrzebuję. Wie o mnie wszystko i wiem, że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji. Cieszę się, że go mam.
Tym samym przekonałam się jak ważna jest przyjaźń. Znajdując chłopaka nie chcę zaniedbać przyjaciółki, która jest ze mna od 13 lat i wciąż jest, mimo moich licznych wad, które zna chyba na wylot. Jest jedną z tych osób, które kocham za to, że po prostu są. Mogę na nią liczyć ZAWSZĘ i nie muszę nic mówić, a ona i tak wie, że coś jest nie tak! Za co jej bardzo dziękuję i głęboko wierzę w to, że zostanie już ze mną...do końca.



Dobra przejdźmy już do tych ulubieńców!

Ulubiona książka

Przez wakacje, chciałam bardzo dużo przeczytać, jednak czas mi na to nie pozwala. Na początku lipca zaczęłam "Przeminęło z wiatrem" i jeszcze nie skończyłam pierwszego tomu! Jednak już wiem, że będzie uplasowana na drugim miejscu moich "Książkowych cudów" zaraz pod Harrym Potterem. Dlaczego? Ponieważ jest drugą książka, którą byłam w stanie czytać nad ranem, gdy wcześniej nie spałam kilka nocy z rzędu. Typowy klasyk- gorąco polecam!

Ulubiony film.
W tym miesiącu polecę Wam amerykańską adaptacje filmową pt. "Keith" Jest to opowieść o miłości, ale nie tak prostej jakby się mogła wydawać. Cały film jest tajemniczy, a końcówka mnie bardzo zaskoczyła! POLECAM!


Ulubiona piosenka.
Dzień bez muzyki, dniem straconym. Słucham gdy sprzątam, kładę się spać, jadę do pracy, czytam, kąpię się, ćwiczę. Nawet teraz, gdy piszę do Was posta. Polecę Wam kilka piosenek, którę jak zawsze coś dla mnie znaczą :)

1. Nickelback- How you remind me
Po prostu. Za muzykę i słowa.


2.30 seconds to mars- Closer to the edge
Również za muzykę i słowa, ale także za wspaniałego Jareda i wspomnienia z tą piosenką!


3. Kodalina- High hopes
Za słowa,wspaniały zespół i teledysk!



4. Metallica- thursday gone
Za Jamesa, za Kirka, po prostu za Metallice.


Ulubiona czynność.
Tutaj dwa ulubieńcy.
Pierwszym są ćwiczenia. Teraz niestety nie mogę ćwiczyć, ponieważ pracuję od rana do wieczora. Jednak większą część lipca ćwiczyłam i czułam się dużo lepiej niż teraz, więc na pewno wrócę do tego, gdy tylko skończę pracować.
Drugim jest jazda samochodem. Za niedługo zacznę robić prawo jazdy, więc powoli wdrażam się w temat, który do niedawna był mi zupełnie obcy. Teraz już wiem, gdzie jest gaz, a gdzie hamulec. Jak cofać, zmieniać biegi i się zatrzymać, ale NA BOGA! Niech mi ktoś powie, czy tylko ja mam problem z ruszeniem, bo zbyt szybko puszczam sprzęgło? :D

Ulubione miejsce:
Tu również dwie propozycje.
Jedną jest mój ogród. Za dnia z książka w ręce. I w nocy, ze świecą, kocem i herbatą, gdy tak pięknie widać gwiazdy.
Drugą jest Gródek nad Dunajcem. Pokochałam to miejsce i chciałabym tam być już zawsze :)

Ulubiony posiłek:
Kawa mrożona z starego cocktail baru- powiem tylko tyle!

Ulubiony cytat:

"Zapragnęła go w tej pierwszej sekundzie, zapragnęła tak po prostu i naturalnie, jak pragnie się jedzenia, przejażdżki konnej czy miękkiego łóżka, na którym można by spocząć."

- M.Mitchell-Przeminęło z wiatrem





                                                                                              



To chyba tyle- ale się rozpisałam! Do zobaczenia w następnym poście! :)

czwartek, 30 lipca 2015

Pies jest cnotą, która nie mogła zos­tać człowiekiem.

Hej wszystkim!
Z góry przepraszam, za moją długą nieobecność. Tym razem mam usprawiedliwienie. Mój komputer nie chcę dodawać zdjęć na bloga (Błąd 400) Może wiecie jak to rozwiązać? W moim domu panuje remont, a na dodatek zaczynam prace- jakieś urwanie głowy!

Dziś post o mojej kolejnej, małej miłości. Luna skradła mi serce 7 lat temu i zostało tak do teraz. Mowa tutaj oczywiście o moim psie.
Najpierw chcę Wam wyjaśnić dlaczego mam zamiar pisać tutaj o moim zwierzaku. Jeżeli interesujecie się blogowaniem to z pewnością wiecie kim jest Lucy  (KLIK), a jeśli nie to wejdźcie w link :) Ostatnio Łucja umieściła na instagramie zdjęcia swojego psa, jednak pod fotografią nie było jakiś wymyślonych opisów. Napisała po prostu, że jej pies zdechł. Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, jak ważny dla mnie jest mój pies. Na początku zadałam sobie pytanie: Kim właściwie dla mnie jest Luna? Odpowiedź nasunęła mi się szybko: Jest moim przyjacielem! Wspiera mnie i mimo tego iż, nie potrafi mówić, swoimi gestami wyraża o wiele więcej, niż niektórzy ludzie słowami. Biega ze mną i ciągnie mnie, bym się zbytnio nie męczyła. Gdy czytam książkę w wieczory takie jak ten, siedzi koło mnie, trzymając łapę, na mojej nodze. Zawsze stara się mnie bronić i wiem, że zawsze mogę na nią liczyć. Ona po prostu będzie. Na chwile obecną nie wyobrażam sobie mieć innego psa. Nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłabym ją kiedykolwiek stracić.















A Wy? Macie jakieś swoje zwierzaki?
Nie mogę się powstrzymać i polecić Wam dobrego filmu. Mój przyjaciel Hachiko (KLIK) to cudowny film o więzi jaka powstała między człowiekiem a psem. Niezły wyciskacz łez- gorąco polecam :)


poniedziałek, 13 lipca 2015

Trzeba być twardym, żeby tu przeżyć


Hej wszystkim!
Na samym początku chcę Was przeprosić za tak długą nieobecność.
Przede mną wiele trudnych decyzji. Jedną z nich, jest wybór studiów. Mam jeszcze trochę czasu, ponieważ matura dopiero za ponad rok, ale uważam, że dobrze jest wiedzieć do jakich przedmiotów przyłożyć się bardziej. Nie będę Was jednak zanudzać moimi drobnymi problemami.


(…) Rzecz zawsze sprowadza się do wyboru: zacząć żyć czy zacząć umierać.


W tym poście chcę Was zachęcić do oglądnięcia naprawdę dobrego filmu, do którego chcę się powracać. Mowa tutaj o adaptacji opowiadania Stephena Kinga- "Skazani na Shawshank". Zanim oglądnęłam ten film wiele razy spotkałam go na szczycie filmowych arcydzieł, również moi znajomi polecali mi go, więc w końcu stwierdziłam: czemu nie? I ani trochę się nie zawiodłam.Dobrze zarabiający bankier z Nowej Anglii, zostaje oskarżony o podwójne zabójstwo - swojej żony i jej kochanka. Uparcie twierdzi, że jest niewinny, ale dzięki niezbitym dowodom zostaje skazany na podwójne dożywocie w więzieniu Shawshank, poznając tam brutalną, więzienną rzeczywistość. Świetnie odegrana rola jednego z moich ulubionych amerykańskich aktorów- Morgana Freemana. Cała ekranizacja została wykonana na najwyższym poziomie, a temat przewodni jest oryginalny i rzadko spotykany. Nie wspomnę już o licznych nagrodach, którymi został doceniony ten film.




Musisz słyszeć muzykę, żeby nie zapomnieć, że na świecie są miejsca, których nie zbudowano z kamienia. Że masz coś, do czego nie mogą dotrzeć. Czego nie mogą dotknąć. Co jest tylko twoje.








Dzisiaj mam dla Was piosenkę, którą ostatnio pokochałam- All i want w wykonaniu Kodaline. Uwielbiam ten zespół i większość ich utworów, jednak ta piosenka podbił moje serce. Za muzykę, wokal i słowa. Rock alternatywny to zdecydowanie moja bajka!

"All I want is nothing more
To hear you knocking at my door
Cause' if I could see your face once more
I could die a happy man I'm sure

When you said your last goodbye
I died a little bit inside
And I lay in tears in bed all night
Alone without you by my side"




P.s Pokochałam zapach lawendy. Do zobaczenia w następnym poście! :)






piątek, 3 lipca 2015

"Człowiek coraz bardziej odstaje od człowieka." | Myśliwski mistrzem


 "Książki to jedyny ratunek, żeby człowiek nie zapomniał, że jest człowiekiem. (…) Książki to także świat, i to świat, który człowiek sobie wybiera, a nie na który przychodzi."


Hej wszystkim!
Jak zaczęły się Wasze wakacje? U mnie bardzo pozytywnym aspektem, mianowicie ogniskiem w Gródku. Boże, pokochałam to miejsce! Jest cudowne.
Siedzę na parapecie, obserwuję gwiazdy, pisząc do Was tego posta. Lubię takie noce. Dzisiaj przychodzę do Was z krótką recenzją, jednak nie chciałabym tego tak nazywać. Po prostu chcę Was zachęcić do przeczytania dobrej książki.


Na takie powieści czeka się latami. Starałam czytać się tą książkę bardzo powoli, ponieważ chciałam dobrze zrozumieć każde zawarte w niej słowo. Wiesław Myśliwski w monologu skierowanym do zwykłego przybysza dokonuje bilansu życia. Autor w ten sposób opisuję dobre i złe chwile, które spotkały go na jego drodze. Na pewno jednym z motywów jest polska historia. Myśliwski dokładnie opisuję wojnę, będąc wtedy jeszcze dzieckiem, które musiało ruszyć do walki.


"Dopiero po wojnie okazało się, czym była ta wojna, jak wielką przegraną człowieka, także Boga. Wydawało się, że człowiek już się nie podniesie, że przekroczył swoją miarę, a Bóg nie potwierdził swojego istnienia. "

Kolejnym aspektem jest miłość, lecz nie ta, którą przedstawia nam np. Nicholas Sparksa w swoich utworach. Jest to miłość ciężka, która trzeba zrozumieć, a dopiero później się w niej zatracać. Myśliwski uczy nas, aby przeżywać ból drugiej osoby, wspierać ją i starać się wtargnąć w nią głębiej.

"(…) miłość to niedosyt istnienia."


"Prawdziwa miłość jest raną. I tylko tak ją można odnaleźć w sobie, gdy czyjś ból boli człowieka jako jego ból. "
Wiesław Myśliwski ukazuje nam zarówno piękno, ale i wszystkie negatywne elementy, które musimy spotkać na swojej drodze, tutaj na ziemi. W swoim monologu narrator nie trzyma się sztywno chronologii, często zdarzają mu się dygresje, urwane wątki, niedopowiedziane historie.


"Co ma człowiek tak naprawdę z życia? Za te wszystkie starania, zabiegi, bezsenności, strapienia, co ma? "


„Świat jest tym, co opowiedziane. Dlatego coraz ciężej żyć. I może tylko sny stanowią o nas. Może jeszcze tylko sny są nasze?”
"(…) ja właśnie płakałem. Nie po wierzchu. Czułem coś takiego, jakby z drugiej strony moich oczu łzy do wewnątrz mnie spływały."


Powieść Myśliwskiego to pewnego rodzaju medytacja nad rolą przeznaczenia w ludzkim życiu. Piękna i mądra książka, do której (co najważniejsze) chce się wracać. Wywarła na mnie ogromne wrażenie. To, co mnie w niej urzekło to połączenie prostoty i uczucia opisanych problemów. W tym miejscu chylę głowę przed autorem. Niestety już nie wiele osób potrafi tak pisać.

"Czy zastanawiał się pan kiedyś, jak silnie związani jesteśmy z przeszłością? Niekoniecznie naszą. Zresztą cóż to jest nasza przeszłość? Gdzie są jej granice? To jest coś w rodzaju bliżej nieokreślonej tęsknoty, tylko za czym? Czy nie za tym, czego nigdy nie było, a co jednak minęło? Przeszłość to tylko nasza wyobraźnia, a wyobraźnia potrzebuje tęsknoty, wręcz karmi się tęsknotą. Przeszłość, drogi panie, nie ma nic wspólnego z czasem, jak się sądzi."

Zostawiam Wam jeszcze linka do piosenki, która moim zdaniem idealnie komponuje się z tą książką.


W tym poście postawiłam na zdjęcia z tumblra, ponieważ uważam, że lepiej zobrazują one zawarte w tej notce słowa.














piątek, 26 czerwca 2015

W piwnicy u dziadka

Hej kochani!
Dziś bardzo przyjemny i wesoły post, ponieważ będzie on o planach na wakacje, poezji i muzyce.
W końcu się doczekaliśmy! Przed niektórymi z nas pełne dwa miesiące odpoczynku. Myślę, że uczciwie wypracowaliśmy sobie należyty urlop :)
Jakie są moje plany na wakacje? Tak naprawdę jak co roku nie mam żadnych pomysłów. W pierwszym miesiącu będę pracować, jednak nie tak jak większość z Was dla pieniędzy, które chcecie zarobić na resztę wakacji. Mam zamiar pracować dla samej siebie i dla poczucia, że mogę sobie poradzić i stawić czoło dorosłemu życiu! A resztę, cóż myślę, że tak jak każdy normalny człowiek w moim wieku spędzę na ogniskach i imprezach w gronie najbliższych znajomych :) Pierwsze ognisko już za kilka dni, nie mogę się doczekać- GRÓDKU NADCHODZĘ! Jest jeszcze coś. W sierpniu chcę spotkać się z moją kuzynką z którą nie widziałam się już 10 lat! Stwierdziłyśmy, że tak dłużej być nie może. Zawsze miałyśmy świetny kontakt i mimo iż, mamy wiele innych kuzynek w podobnym wieku, my rozumiałyśmy się bez słów. Więc mam zamiar na kilka dni wyjechać z mojej cudownej wsi do wielkiego miasta, ale potem zaproszę ją do mnie, by znowu przypomniała sobie jak to jest wdychać świeże powietrze, spacerować po łąkach, chodzić na późne spacery bez zbędnego szumu samochodów i po prostu poczuć się "jak w domu". Myślę, że czytelnicy mieszkający w małych miasteczkach mnie zrozumieją :)










Teraz trochę z innej beczki. Chciałam napisać tutaj bardzo dużo na ten temat, jednak stwierdziłam, że o tym człowieku muszę zrobić osobny post. Jest to mistrz! KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI, który stał się moim bohaterem po tym, gdy po raz pierwszy przeczytałam jego życiorys w klasie pierwszej gimnazjum. Człowiek honoru, który walczył o wolną i niepodległą Polskę, nie tylko z bronią w ręku, przelewając krew podczas powstania warszawskiego, ale także trzymając w dłoni pióro, ukazując w swej poezji piękno miłości, łączące się z okrucieństwem tamtych lat. Dzisiaj, w ten cudowny, pierwszy dzień wakacji chcę, byście przeczytali wiersz, który jest opowieścią młodego wędrowca o pięknie świata.

Znów wędrujemy ciepłym krajem,
malachitową łąką morza.
(Ptaki powrotne umierają
wśród pomarańczy na rozdrożach.)
Na fioletowo-szarych łąkach
niebo rozpina płynność arkad.
Pejzaż w powieki miękko wsiąka,
zakrzepła sól na nagich wargach.
A wieczorami w prądach zatok
noc liże morze słodką grzywą.
Jak miękkie gruszki brzmieje lato
wiatrem sparzone jak pokrzywą.
Przed fontannami perłowymi
noc winogrona gwiazd rozdaje.
Znów wędrujemy ciepłą ziemią,
znów wędrujemy ciepłym krajem.
1938 r.

I już na zakończenie, jak zawsze podsyłam Wam piosenkę, której słowa nawiązują do tytułu notki. Moja kolejna miłości- happysad.Pierwszą piosenką tego zespołu, którą poznałam była właśnie ta: W piwnicy u dziadka. Od samego początku się w niej zakochałam. Zaczęłam jej słuchać latem, więc teraz kojarzy mi się tylko z tą porą roku. Miłego słuchania :)

"Brałem wtedy Twoje ręce
i kładłem je sobie na twarz (...)
A na wiosnę i letnie dni radosne,
biegliśmy co świt na sad
i tam zwykle chichraliśmy się w głos.
Kiedy rosa łaskotała nas po stopach "


*bluzka- H&M, *spodnie- New Yorker, *zegarek- Perfect

niedziela, 21 czerwca 2015

Only seventeen


Hej kochani!
Dzisiaj, chciałabym podzielić się z Wami  tym, co stało się w moim życiu przez ostatnie 17 lat. W czwartek miałam urodziny i mogę szczerze powiedzieć, że były to pierwsze urodziny z których nie byłam rozczarowana. Klasa zrobiła mi cudowną niespodziankę, a najbliżsi dali mi wspaniałe prezenty, których zawsze pragnęłam. Dostałam między innymi swój własny portret, który wygląda jak zdjęcie, a także książkę Reginy Brett- "Jesteś cudem" którą pewnie tu zrecenzuję, jak tylko ją przeczytam. Jednak te wszystkie prezenty nie cieszą mnie tak bardzo, jak sam fakt, że wszystkie najbliższe mi osoby pamiętały o moich urodzinach, dlatego nie raz polały się łzy.

Przez te 17 lat mojego życia, wbrew pozorom wydarzyło się bardzo dużo. Mam za sobą imprezy do rana, rozterki miłosne, pierwsze kieliszki, jednak nie na tym chciałabym się skupić. Chciałabym podziękować osobą, które spotkałam na swojej drodze za to, że tak wiele wniosły w moje życie. Niektórzy zachęcili mnie do przeczytania Harrego Pottera, który stał się moją miłością, inny nauczyli mnie grać w siatkówkę, bez której nie wyobrażam sobie życia, a jeszcze inni po prostu byli przy mnie, gdy ich potrzebowałam. Myślę, że pisząc słowo: "Dziękuję" nie wyrażam tego, co Ci ludzie dla mnie zrobili i wciąż robią. Jednak mogę im wynagrodzić to będąc z nimi, tak jak oni są ze mną.











Muszę pokazać Wam piosenkę ABBY, która już od dawna jest jedną z moich ulubionych. Jednak teraz, gdy mam już te 17 lat, mogę szczerze powiedzieć, że jest moją miłością!
Przede mną ostatni rok dzieciństwa, więc zamierzam spędzić go najlepiej jak tylko potrafię!

"You can dance, you can jive
Having the time of your life

See that girl, watch that scene
Dig in the dancing queen
You are dancing queen
Young and sweet

Only seventeen"


A mówiąc "spędzić go najlepiej jak tylko potrafię" mam na myśli ogniska, imprezy i tańce do rana, a tak też się stało wczorajszej nocy. Razem z przyjaciółmi wybraliśmy się do Gródka nad Dunajcem, by tam świętować zakończenie roku szkolnego. Ognisko było świetne i bawiliśmy się do rana! Oby więcej takich wypadów!






A tutaj 10 sekundowy występ o 4 rano :)



Do zobaczenia w następnym poście kochani!